Walka o miejsce dla sensu w polskiej piosence
Szanowni Państwo, chciałem poinformować Państwa, że podjąłem walkę o miejsce dla sensu w polskiej piosence. Jeszcze kilkanaście lat temu - śmiałbym się z takiej deklaracji, ale dzisiaj nie jest mi do śmiechu.
Prawie całe swoje twórcze życie poświęciłem piosence, dlatego wiem, że mam prawo walczyć o to, co przez wiele lat stanowiło sens mojego pobytu na Ziemi.
Mamy obecnie wspaniałe piosenki, wspaniałych wykonawców, dobrych autorów i kompozytorów, niezłe, czasem zaskakująco dobre teksty, a nawet kompetentnych redaktorów w mediach. Tyle tylko, że proporcja utworów udanych do tych szmirowatych jest wyraźnie zaburzona na rzecz tych, które roszczą sobie prawo do bycia napisanymi i skomponowanymi przez homo sapiens. Analogicznie wygląda sytuacja jeśli chodzi o pozostałe aspekty zaistnienia piosenki.
Niezrozumiałym wydaje się przy tym fakt, że te gorsze utwory są częściej i mocniej lansowane, sprzyjając przy tym mało wybrednym gustom.
A gdzie się podziała wychowawcza rola piosenki, która była tak lansowana w tezach artykułów o Bobbie Dylanie?
Nawet nie przypuszczałem, że jedna z moich piosenek, którą napisałem razem z Kazimierzem Winklerem dla Kasi Sobczyk:
Bądź poważny choć raz!
Z czego śmiejesz się znów?
Nie rób oka do gwiazd,
nie przemawiaj do bzów!
wyznaczy kierunek obrony polskiej piosenki w 2014 roku. Nie mogłem mieć również takiego marzenia.
Piosenka współczesna bowiem najczęściej "robi oko do gwiazd" i nie tych świecących w górze - tylko mało gustownych świecidełek - na podeście, bo estrada - też jakby odjechała - do niebieszczejących gwiazd.
"Ty i czas to dwa zaklęcia."
Warto pamiętać o tym, co napisałem kiedyś dla Seweryna Krajewskiego w piosence Spotkanie starych żółwi: „Ty i czas to dwa zaklęcia".
Pora otrząsnąć się Panowie twórcy z letargu, w który czasem wpędza nas metryka i ustępowanie pola młodszym.mNiestety młodsi nie nadeszli, albo jest ich niewielu i co ciekawe - już na starcie stają się starsi. Chociaż oczywiście, nie wszyscy.
Czas, żeby to zaklęcie przestało działać.
Z bólem serca zauważam, że środki masowego przekazu - radio i telewizja, nie dbają o poziom tekstów piosenek - nie wspominając już o poziomie artystycznym ich wykonawców.
Nie rozumiem, dlaczego do tej pory nie zauważono, że polska piosenka - to przede wszystkim polski język, a ten zasługuje na szacunek, jak każdy język ojczysty w swoim kraju.
Nie chodzi mi nawet o wulgaryzmy, które czasem dodają pikanterii utworowi, ale o miałkość tekstów, brak pomysłów i nietrafione puenty. Polska piosenka uległa wpływom pop - kultury.
Traci swoje znaczenie i zanika.
Należy zadać sobie pytanie: gdzie są dziennikarze - przecież twórcy, którzy powinni wyszukiwać wartościową twórczość wartościowych ludzi?
Na to pytanie odpowiedział już w latach 90-tych Grzegorz Ciechowski:
Schowali się
po różnych mrocznych instytucjach,
Pożarła ich
galopująca prostytucja.
Gdzie są moi przyjaciele,
bojownicy z tamtych lat.
Zawsze było ich niewielu,
teraz jestem sam...
Co to za pan
tak kulturalnie opowiada,
jak się stara ładnie siedzieć i wysławiać.
Ach! Co za ton co za ukłon,
co za wiara w każdym zdaniu
i jakie mądre przekonania.
Tyle cytowania Republiki. Czy twórca piosenki ma być natrętnym petentem redakcji muzycznych radia i telewizji? Czy lansowanie celebrytów - pseudo „wybrańców ludu" oraz "krewnych i znajomych królika" buduje polską kulturę? Kto dziś odpowiada za poziom prezentowanych utworów?
Niestety nikt... Czy można bezkarnie tworzyć - bez podstawowych umiejętności w tym zakresie? Odpowiedź, która brzmi: "można" dotyczy nie tylko pisarzy, poetów, tekściarzy, ale i dziennikarzy.
Nie muszę się skarżyć na swoją sytuację w mediach, ale nie tak dawno jeden z czołowych kompozytorów polskiej muzyki rozrywkowej spotkał się z redaktorem odpowiedzialnym Polskiego Radia chcąc umieścić na antenie piosenkę wieńczącą, jak mu się wydawało, jego karierę. W odpowiedzi usłyszał: „Kochany, jeśli będziesz mógł mi zapłacić tyle, ile wynosi moja pensja (bo niewątpliwie stracę robotę, jeżeli zamiast obowiązkowej playlisty puszczę twoją, nawet najlepszą piosenkę), to wtedy ja mogę emitować wszystkie twoje piosenki. Niestety, teraz, mogę puszczać tylko to, co przygotowane mam na playliście."
Kiedy zdarzało mi się samemu upominać o miejsce w mediach dla dobrych, zdolnych, uporczywie pomijanych artystów, to spotykałem się zazwyczaj z wyraźny zdziwieniem i pytaniem: „Ale po co panu to wszystko, skoro ma pan już sam ugruntowaną pozycję w środowisku" – czyli pomieszanie z poplątaniem.
Inne zdarzenie dotyczy udziału w tworzeniu koncertu w Opolu, o który to udział nieśmiało upomniał się dla Związku Polskich Autorów i Kompozytorów ZAKR jego prezes. Prośba została skwitowana: „ A co pan myśli, że my się na tym nie znamy? Ja sam napisałem już pięć piosenek."
Jestem przekonany, że warto zadbać o prawa - śmiem twierdzić - mniejszości kulturowej w Polsce - czyli nas : polskich twórców. Śpiewać każdy może, ale tworzyć tekst do dzieła śpiewanego - nie każdy potrafi. Gdzie się można nauczyć tej sztuki?
Wystarczy dopuścić autorów do współtworzenia krajowych konkursów piosenki. Zastanawiam się dlaczego obowiązkowe są konkursy na stanowiska prezesów i dyrektorów, a nie ma poważnych konkursów piosenki?
Bo te, które są - najprawdopodobniej pożyczyły nazwę od tych, które były.
Osobiście w swoim życiu twórczym doświadczyłem wielu upokorzeń i byłem świadkiem nie jednego przypadku korupcji. Wtedy to się nazywało przekupstwo, lichwa - po imieniu. Tylko, że w PRL-u nie można było o tym mówić. Dzisiaj mamy tzw. wolne media, co z mojego punktu widzenia oznacza - wolno wszystko. Bez zwracania uwagi na to, czy nie ogranicza się wolności innych. Niestety piosenka padła ofiarą tego ograniczenia, a czasem nawet sprawia wrażenie, że tworzona jest przez ograniczone umysły.
A ja sobie tego nie życzę - czego i Państwu życzę.